piątek, 17 maja 2024

rozmyślania przy czterdziestych urodzinach

 

Dzisiaj akurat kończę 40 rok życia. Nie jest to dobra nowina, ale do wyboru mamy albo kończyć czterdzieści lat albo nie kończyć, i odejść wcześniej, z własnej woli bądź wbrew niej. Nasuwa się pytanie, czy właściwie przeżyłem ostatnie dwadzieścia lat.

Traktuje swoje życie zawsze jako minione. Nie potrafię inaczej na nie patrzeć, jak na dokonane kiedyś, skończone, zapomniane, nieistniejące. Czas między narodzinami i śmiercią to narysowane kółeczko, w środku puste. Oto cała jego treść. Jedyne miejsce gdzie mogę być sobą, to tutaj. Takim, jakim chcę. Oto moje kółeczko, które na swój sposób powoli wypełniam treścią.

Na pewno w ten sposób łagodzę swój lęk przed nieistnieniem. To jedyny sposób na jaki mnie stać. Bowiem nie należy liczyć na pamięć innych, nawet tych najbliższych. Co może powiedzieć choćby najlepszy twój przyjaciel po twojej śmierci? Jedno zdanie, które nie zawiera nic. Powie coś w rodzaju „w sumie to był fajny gość”. Trzeba coś powiedzieć samemu o sobie, napisać, inaczej skazujesz siebie na absolutną zagładę. Nikt o tobie nie będzie myślał gdy umrzesz, ani rozmawiał o tobie, ani ciebie wspominał, a pisząc coś, (zawsze) będzie można do tego wrócić.  

Jako, że nie wierzę w duszę i wiem, że czeka mnie wieczna nicość, próbuję duszę własną stworzyć tutaj. To moja jedyna dusza, która się jakoś ujawnia.

Nie pisząc, tkwię w straszliwej pustce. Częściowo wypełniam ją książkami, ale to osobny temat. Nie piszę gdyż straciłem wiarę w siebie i chcę ją odbudować, w przeciwnym razie będzie coraz gorzej. Jest już źle ale może się z tego wygrzebię. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz