Prześladują mnie te ciemne, mętne, głupie natury, ten cholerny przegniły katolicyzm. Jest w każdej szczelinie, rodzina cała, wykładowcy, szefowie, każdy po kolei zelota, znajomi, prowadzący kursów językowych, nie ma, powtarzam, nie ma mysiej nory gdzie mógłbym się schować, gdzie nie przyjdzie jakiś obłąkaniec z krzyżem i nie zapyta mnie czy chodzę do kościoła.
Od 15 lat nie wyrażam otwarcie swoich poglądów. Ukryłem się w sobie do reszty. To niezdrowe. Wiem że w koło wszyscy są wierzący. Na żaden temat nie da się dyskutować. Na studiach spotkałem może dwóch agnostyków. Reszta katolicy, którzy w obronie krzyża poćwiartowaliby cię na kawałki. W jakim ciemnym świecie żyję? Gdzie jest choć jeden niewierzący?
Nie wierzę z jednego głównego powodu. Przez współczucie dla ludzi i wszelkiego stworzenia. Absolutnie nie wierzę w żadnego "dobrego boga", który mógłby na to pozwolić. Już prędzej uwierzyłbym w Tyrana sadystę, który za tym stoi ale takiego należy nienawidzić. Więc jeśli jest bóg, to go nienawidzę. A nienawidzę za to, że pozwala dzieciom umierać przedwcześnie w mękach, że miliony z nich straciło życie w komorach gazowych lub pod gruzami, że ktoś odchodzi w kwiecie wieku nie nacieszywszy się życiem - odchodzi do nicości, że zwierzęta cierpią za sprawą człowieka i nigdy się to nie zmieni. To sprawia mi ból niemal każdego dnia.
Drugi powód dlaczego nie wierzę, to ten że religia to konstrukt człowieka zrobiony głównie dla celów zarobkowych i przynoszący więcej szkody niż pożytku. Zresztą drugi powód nie gra roli skoro jeśli jest bóg to jest sadystą i potworem i należy go nienawidzić.
Jakże byłbym szczęśliwy gdybyście mogli mnie pochować gdzieś w lesie, np takim brzozowym gdzie przenika czasami słońce albo w polu, jak psa. Bez krzyża, bez jakiegokolwiek śladu. Będę musiał się z kimś na to umówić. Pierdole grobowce, pogrzeby i msze. Nie będzie mnie na cmentarzu. Nie będzie mnie nigdzie, nawet w twojej pamięci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz