środa, 5 grudnia 2018

05.12.2018



Niedługo po tym, jak nagle i niespodziewanie utraciłem pracę, równie błyskawicznie utraciłem zdrowie, czego efektem była operacja, powikłania i miesiąc spędzony w szpitalu. Rozwarta rana, zbliżona szwami, goi się. Dzień po dniu o 8.30 rano zmieniam opatrunek, ze zdziwieniem wpatrując się w ciemną, czerwoną rozpadlinę. Widok ten wykracza poza przyzwyczajenie, w jakim od zawsze ujmowałem własne ciało, ciało spójne i jednolite - ciało zrośnięte. 

Beznadziejność trzydziestu dni okazała się niemniej w wymiarze umysłowym błogosławieństwem. Nadałem rozpęd czytaniu, które wcześniej z braku czasu i osłabionej chęci, zanikało w moim życiu. A czytanie, to pierwszy stopień do poruszenia woli i rozbudzenia umysłu w kierunku pisania, co jest poziomem wyższym i jeszcze bardziej uzdrawiającym. Żyję aktualnie na pograniczu kilku dominujących nastrojów, z których czasami jeden bierze górę nad drugim, czy też jeden z drugiem się przenika: 

1. Posługując się terminem Ludwika Binswangera: w faktyczności miłującego bycia MY (Wirheit) tj. z K., lub inaczej: w miłującym byciu ze sobą nawzajem (liebendes Miteinandersein).

2. W Heideggerowskim nastroju "troski" o przyszłość. 

3. Posługując się terminem Ottona Friedricha Bollnowa: w "otwierającej sile" nastroju uwznioślającego, przeciwstawiającego się czystej negatywności "troski" i skłaniającego do refleksji i pisania.

 Tymczasowo zanikł nastrój  "upadku w pospolitość", w przeciętność, w nieautentyczność, w "zabieganie" o byt materialny, który to wyjaławia umysł i osobowość i poważnie zaciera poczucie tożsamości. Temat "pracy" jako siły rujnującej trzeba będzie kiedyś podjąć i pogłębić.

Rekonwalescencja przebiega na poziomie ciała i "ducha". Małymi ruchami staram się wygrzebać z gruzów i popiołów, jakimi przez ostatnie lata przywaliła mnie praca, beznadziejnie dusząc to, co w moim mniemaniu we mnie najlepsze. Zarazem wiem, że wyjście to będzie krótkie, nim ponownie praca przysypie mnie gruzem i popiołem, toteż oddycham pisząc.

Życie obecne i przyszłe będzie musiało polegać na aktywnej walce prowadzonej przeciwko siłom, to życie osłabiającym. Niepanowanie nad nimi doprowadzi do powolnego zaniku władz umysłowych, do ociężałości, powolności, obojętności, posępności, czyli generalnie do "śmierci", podczas gdy życie będzie trwać. 


Wstępnie wyróżnić mogę dla siebie trzy główne źródła radości i siły życia: 

1. Obcowanie z osobą, którą się kocha. 

2. Obcowanie z przyjaciółmi, których się kocha. 

3. Obcowanie z kulturą, oddziałującą "uwznioślająco" a ściślej mówiąc: czytanie i pisanie. 



 Naprzeciw nich sytuują się bagna, stanowiące siły destrukcyjne:

1. PRACA zarobkowa. 

2. Nuda/Pustka/Rezygnacja. 

3. Zaniedbanie względem siebie i innych. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz