czwartek, 24 października 2013

krótka rozprawa nad istotą wzruszenia; część druga i ostatnia


oddziaływania miłosne; 
zakochanie

Bardzo silny typ wzruszeń wywodzi się z oddziaływań miłosnych, czemu nie można się dziwić wiedząc o potędze tego uczucia i o skali możliwych scenariuszy losów dwojga zakochanych. Już sam akt zakochania jest sam w sobie czymś wzruszającym, tym bardziej jeśli zachodzi obopólnie; czas nagle wydłuża się przez niezwykłość chwili a przestrzeń związana z ciałem zalewana jest falistym ciepłem, otoczenie współtworzy obraz uczucia przez łączenie się z obiektem zakochania. Zakochani jednocześnie są w świecie pozamaterialnym, w niewypowiedzianym pragnieniu wieczności kochania - „chwilo ta, trwaj wiecznie”. Wzajemne milczące onieśmielenie dwojga zakochanych przeczuwających co prawda, że druga strona może czuć to samo, kontynuowane jest w czułym dotyku – pierwszym, jednoczącym wspólne uczucie dotyku. Najcenniejszym momentem zakochania, bo na trwałe zapadającym w pamięć, wydaje się być przejście z fizycznego odizolowania, ku fizycznej Jedności oczekiwanej z utęsknieniem przez zakochanych. Przekraczam wtedy dotykiem granice uczucia i umacniam go odczuwaniem i to, co wcześniej było dla mnie tylko przeżyciem duchowym, od pierwszego dotyku, jest i doświadczeniem cielesnym. Dążą więc oboje do bliskości, gdyż w obiekcie zakochania za sprawą dotyku mogą dostąpić przemiany psychicznego uczucia zakochania - w fizyczne doświadczenie zakochania. Wyjątkowość tej przemiany nakazuje obojgu zachować milczenie, przy którym wyczuwa się onieśmielenie. Przy obopólnym zakochaniu onieśmielenie ma źródła wielorakie; pierwsze bierze się z poczucia bycia dla drugiej osoby kimś na tyle wyjątkowym, że mogła ona ulec w Tobie zakochaniu; onieśmielenie niezwykłością i wyjątkowością zdarzenia; również powstające z przedłużającej się błogiej ciszy łączącej poprzez dotyk – onieśmielającej poprzez milczenie. Wzruszenie może powstawać już z samej niezwykłości stanu zakochania powiązanego z pragnieniem jego trwania, a nasilić się może przez świadomość jego nieuchronnego końca. Afirmacja poniekąd nieskończoności i świadomość nieuniknionej skończoności nadają zakochaniu znamiona tragizmu.


Skąd się bierze zakochanie?

Gdzie ma źródła, gdzie przystanie?
„Jakie wchłoną je otchłanie?” 

Powiedz, powiedz śmiało 

Ono rodzi się w spojrzeniu
Ono żyje w oka mgnieniu
Ono zgaśnie w źrenic cieniu
Gdzie kolebkę miało

W.S Kupiec Wenecki

zakochanie bez wzajemności

Innym typem oddziaływań miłosnych jest zakochanie bez wzajemności, lecz ono przynieść nie może wzruszenia za sprawą okropnego stanu mrocznej rozpaczy, w którym znajduje się zakochany zdany wyłącznie na siebie i swoje urojenia o możliwej miłości z osobą nigdy w kategoriach takich o nim nawet nie myślącej a jeśli już, to odrzucającej taką ewentualność czyniąc przy tym z niego osobę na wpół obłąkaną swoją obsesją. Nie można sobie nawet wyobrazić takiego scenariusza, by taki nieszczęśnik mógł w jakikolwiek sposób budzić wzruszenie. Jedyne co, to może wystawić siebie na niezrozumienie i ośmieszenie pogłębiające tylko jego nieszczęście. Ostatnim gwoździem do trumny rozpaczy byłoby wyznanie tej miłości swojej oblubienicy. Absurd czekający go po tym ostatnim akcie desperacji przerasta najskrajniej posunięte wyobrażenie.

 miłość

  Podejmując zagadnienie miłości, już przy wstępnej refleksji wyłania się niejednolity jej obraz, przez co nie mogę powiedzieć aby charakter jej miał być całościowo wzruszający. Cóż mogę o miłości powiedzieć, skoro w rozumieniu jej sensu, jaki sobie upatrzyłem nie może ona zakończyć się za życia na własne życzenie, tylko trwać ma nieprzerwanie, aż do jego końca, to z kolei nie jest częścią mojego doświadczenia, tylko wyobrażeń i pamięci zasłyszanych historii. Przyjmę dla miłości jedno kryterium: aby miała ona budzić wzruszenie. Gdy więc popatrzę raz jeszcze na to wszystko, co ludzie zwą miłością, nie mógłbym uznać żadnej z tych, w których dojrzałby zazdrość, zdradę bądź zmianę partnera. Kobieta mówiąca, że kochała tylko jedynego, w czasie, gdy ten jedyny od piętnastu lat spoczywa w grobowcu a ona żyje sama, jest żywym obrazem nieskazitelnie trwającej miłości przekraczającej samotne wzmagania z doczesnością. 
Symptomów wzruszenia nie doznamy na przykładzie związku dwojga ludzi, nad którymi ciąży choleryczne i maniakalne widmo zazdrości. Nikt patrząc na parę trzymających się za ręce staruszków, o których wiadomo, że żyli we względnej miłosnej harmonii, pilnujących siebie przy tym i okazujących zazdrość, nie będzie w stanie skruszyć się we wzruszeniu, to zaś nastąpi, gdy wyobrazimy sobie, że ich długowieczna miłość była ufundowana na wzajemnym szacunku i zaufaniu a uczucie zazdrości nie pojawiło się między nimi nigdy. Wbrew widzianej oczyma większości słuszności dla uczucia zazdrości, jako współwystępującego z miłością, od niej nie odstępującego i potrzebnego niczym drugie spoiwo, wbrew powszechnemu uznaniu, iż uczucie to jest czymś pozytywnym i licznym wersjom usprawiedliwiającym konieczność tego uczucia w miłości, jakie zasłyszałem od osób podejrzliwie zazdrosnych o swych partnerów, ale nawet też od tych prostodusznych, którzy prawdopodobnie ulegli wpływowi większości – odrzucam je z impetem, jako niepotrzebne i szkodliwe, choćby dlatego, że w oczach osób zazdrosnych widzę obłąkanie, niepoczytalność, maniakalne opętanie, odrealnienie, strach, rozpacz, zgryzotę, strwożenie, głos zaś osoby zazdrosnej mnie katuje a widok przeraża, bowiem choć nie wierzę w siły nieczyste, to zdaje mi się, że z takową siłą podówczas obcuję, odrzucam je tym mocniej zauważając wzruszający wymiar miłości, gdzie zazdrość jest niczym wkradający się, gęsto oplatający i zacieśniający wokół niej cierń. 
 Tam, gdzie jest miłość, nie ma zdrady, a gdzie zdrada jest i choćby nawet jej pragnienie - miłości nie ma, wobec czego daremne są wysiłki utrapionego i opętanego manią zazdrości umysłu kierujące się ku możliwemu oddaleniu sposobności do zdrady i wymówki z urojeń poczęte, bo przecież nie można chcieć przeciwdziałać, czemuś, co miałoby wypływać z pragnień partnera, gdyż zapobiec temu i tak nie zdoła się zazdrością, a jeśli do zdrady dojdzie, zazdrość staje się, tym bardziej bezcelowa, bo pozbawiona obiektu – nie można już być zazdrosnym o kogoś, kto zdradził, gdyż zaprzeczył on miłości, a więc temu, o czego utrzymanie walczyła zazdrość. W miłości oddala się zazdrość z przesłanek racjonalnych i uczuciowych, tych ostatnich przez wskazanie na moment wzruszenia obecny tylko w miłości szczytniejszej, Jedynej w skrytej tęsknocie dążeniu, dośmiertnej, wiecznej w wyobrażeniu. Nawołujący do naśladowania ideał miłości poprzez wzruszenie z jego wyobrażenia i z przykładów, które pewnie sami znamy, odległy jest od podejrzliwości i szpiegostwa, zazdrości i zdrady w stosunku do wybranka, czy wybranki, w tych relacjach, gdzie z kolei towarzyszą takie elementy, ze strony osób trzecich nie rzadko o wyrazy współczucia i politowania, czasami wręcz śmiechu powstającego w skutek zdziwienia absurdalnością zachowań osób zazdrosnych.  
Niech przytoczę historię mężczyzny mieszkającego w mojej miejscowości, właściwie tuż nieopodal. Żyjąc w przeświadczeniu, że żona go zdradza udał się ciemną nocą w długą drogę prowadzącą przez las w miejsce pracy swojej małżonki. Było to górskie schronisko, gdzie kobieta pracowała na nocnej zmianie. Pokonawszy błotniste leśne drogi dotarł do miejsca podsuwanej mu przez zazdrość i wzmacnianej wyobraźnią schadzki małżonki z kierownikiem schroniska. Znając lokację nocnego pokoiku małżonki, - który znajdował się dość wysoko, bo na wysokości dwóch pięter w budynku mieszczącym się obok schroniska, pełniącym rolę przekaźnikową – nie mając zbytnio sposobności zajrzenia do środka, podchwycił chybotliwą rynnę i zaczął z wolna po niej wychodzić w stronę światła mającego mu ukazać scenę zdrady. Będąc już bliski okienka, - które po części było rzeczywiste, a po części tworzyło obszar jego imaginacji, ten jedyny i na dodatek świecący pośród gęstwiny ciemności leśnej – trzymając się pordzewiałej i poluzowanej rynny wyrwał ją ze wszelkich umocowań i z ogromną prędkością w objęciach blaszanej rury, w której bliskości czuł być może ostatnią ostoję bezpieczeństwa, rąbnął z impetem o ziemię przerywając nocną ciszę hałasem alarmującym wszystkich wokoło. Jaki musiał byś wyraz twarzy małżonki, która chwilę później wyjrzała przez okienko i dostrzegła podnoszącą się po nieudanej próbie nakrycia jej na domniemanej zdradzie, pokiereszowaną i obolałą postać męża, próbującego pewnie czem prędzej uciec, lecz jakże w tej ucieczce spowolnionego przez wstrząs doznany uderzeniem. Zlecieli się wnet wszyscy obecni wraz z kierownikiem, ten zaś od razu został przez leżącego z powykrzywianą rynną przy obecności świadków osądzony o schadzki nocne z jego żoną, na co ten poruszony oczernieniem i mający pewnie również na względzie dobro kobiety - zwolnił ją z pełnionego stanowiska. 
 Zadając sobie pytanie: jaka musi być miłość między dwojgiem, by mogła budzić wzruszenie, nawiązuje mimochodem do pytania o najszlachetniejszą formę miłości spośród tych partnerskich, wiążących dwoje ludzi. Przedstawia się wyobraźni obraz miłości pozbawionej zazdrości i zdrady, ponadto trwałej i jedynej, aż do śmierci. To wszakże nie wystarcza bym mógł najtrafniej, jak to tylko możliwe uchwycić ten wzór, gdyż jak dotąd wyzbyłem się głównie tylko tego, czego nie chciałbym w nim dojrzeć. Czas więc pomyśleć nad jego wykończeniem powołując afirmacją obrazu tego postać. I, tak jak w przypadku osób życiem i zachowaniem swoim nas wzruszających, tak w miłości postaci najdoskonalszej nie znajdzie człowiek pary celowo ściągającej na siebie uwagę, przy każdej okazji sposobiącej się do szczycenia się uzyskaną latami współżycia miłością ani też takiej, co do końca wspólnych dni żyje w trudnych, skomplikowanych i nieprzejrzystych stosunkach i nie może w takiej parze być żaden nerwowy w słowie i gwałtowny w czynach. Jest natomiast dokładnie odwrotnie w stosunku do tego co napisałem. Para taka, to niepozorni i spokojni ludzie, dbający o siebie nawzajem, nieprzerwanie się darzący największym szacunkiem łączonym z troską i czułością, do końca dni okazujący sobie wyrazy sympatii, nigdy nie uciekający się do mówienia o sobie złych rzeczy i ogólnie stroniący od obmawiania kogokolwiek. Gdy więc zauważymy parę staruszków trzymających się za ręce i wyobrazimy sobie, że życie ich płynęło spokojnie w takiej właśnie formie wzajemnego uwielbienia, wzbudzi się w nas radosne zdziwienie i nagła, smutna tęsknota za ideałem, którego prawdę mówiąc, nie sposób dosięgnąć. Z połączenia tych dwóch stanów, wyłoni się stan trzeci, określany mianem wzruszenia, a wyrażając się precyzyjniej - wzruszenia nad miłością. Poza opisanym przykładem błogiego spokoju miłosnego pary zmierzającej do kresu, miłość może nas zaskoczyć przemawiając przez czyny odważne i szlachetne na każdym etapie życia, bo przecież, ile było historii opowiadających o oddaniu i poświęceniu jednego z kochających, w następstwie, gdy drugie uległo koszmarnemu wypadkowi tracąc czucie w całym ciele i choć czyniło próby przekonania partnera, by odszedł i nie marnował sobie życia, ten pozostał, tym bardziej umacniając się w swojej miłości wyrazami troski i opieki nie oczekując niczego w zamian a tylko obecności osoby, którą sobie umiłował. Nasuwa się wobec tego wniosek, że poza sugerowanym wzorem miłości ujmującym nas dzięki powiązaniu czasu z wiernością, szacunkiem, troską i czułością, scenariuszy miłości na przykładzie ostatniego, nagromadzić można - odnosząc się do prawdziwych historii i do tych fikcyjnych - pokaźną ilość. 
Inaczej jednak nasza wrażliwość odpowie na proponowany model miłości wieloletniej, spełnianej w umiarkowanie optymalnych warunkach, a inaczej wzruszenie zadziała wobec miłości przeciętej tragicznym zdarzeniem, czy przeciwnością losu lub takiej, gdzie jedno poświęca się całkowicie drugiemu będącemu w stanie uniemożliwiającym normalne funkcjonowanie, gdy oddaje za niego życie bądź w najgorszym przypadku, gdy oboje popełniają samobójstwo przez niemożliwość bycia razem. Wzruszenie nad miłością typu pierwszego ma podstawę w rozpoznaniu wartości w przykładnym partnerstwie, wartości trudnej do osiągnięcia i zadziwiającej. Jest ono barwione podziwem i niewyraźną tęsknotą. Wzruszenie nad miłością typu drugiego swymi korzeniami sięga do współczucia i smutku z powodu unicestwienia miłości, która powinna trwać wolą dwojga kochających się ludzi, a nie może bądź z powodu jej trwania, lecz naznaczonego piętnem tragedii.

uczucia wiązane z przyrodą

Gdy opuścimy sferę oddziaływań międzyludzkich i udamy się w obszar przyrody, to przy współobecności pewnych warunków i odpowiednim nastrojeniu, będziemy w stanie doświadczyć osobliwego rodzaju wzruszenia. Uczucie to wzmaga się w człowieku naprzeciw dotąd nieznanej mu przestrzeni, która odsłania się przed nim niespodziewanie. Wpierw nadchodzi osłupienie i zamarcie w bezruchu widokiem odkrytym odczuwane w uwzniośleniu. Stan Wzniosłości budzi się na widok skali zjawiska przyrody objawionej w nowej perspektywie.

 Jeżeli znajdziesz się u wierzchołka szczytu skalistego, uczucie to wstąpi w ciebie za pośrednictwem otwartej wielokierunkowo przestrzeni i Ogromu roztaczających się wokół ciebie szczytów. Twoja świadomość stopi się z rozległym horyzontem w organiczną, tętniącą i temporalną Jedność, tożsamą z Wzniosłością, ta stopniowo ustąpi miejsca estetyczno-egzystencjalnej kontemplacji nad pięknem przyrody. Podążając drogą kontemplacji twoje uczucie Wzniosłości przejdzie do uczucia uniżenia i to, co jeszcze przed momentem było powodem narastającej w tobie mocy i co dawało ci siłę czyniąc cię Jednością z Ogromem, teraz jako przedmiot kontemplacji zostanie od ciebie oddzielone i stanie się względem ciebie opozycyjne przypominając ci o kruchości i skończoności twojego bycia i tym samym o swoim niezależnym pięknie sięgającym wieczności, z którym nigdy się nie złączysz, o aktywnej i działającej naturze, w której ruchu nie będziesz uczestniczyć. Wzniosłość łagodnie zaniknie w tobie pozostawiając cię w smutnym uniżeniu, gdyż już nie będzie tego, co mogłoby cię w tym poczuciu trzymać - jako Jedyny, zaprzeczysz Jedności. Kontemplując nad przyrodą ujrzysz jej nieporuszone trwanie, przysłaniające i odrzucające twój byt, który wzbudził się radośnie na widok jej oblicza czyniąc się jego częścią i rozczarujesz się tą iluzją uprzytomniwszy sobie, że ten sam Ogrom nie ocali cię od pokrywającej ciebie nicości. 
 Innym razem, gdy po długiej wędrówce wyjdziesz z cieni lasu na małą osłonecznioną polankę nieodwiedzaną przez człowieka, to odkrycie tego miejsca korespondujące z odrodzeniem światła słonecznego i ciepłem bijącym z ogrzanej trawy naprzeciw opuszczanego przez ciebie chłodu leśnego i gęstwiny, z której się wyzwolisz, przynieść ci może ulgę i błogi spokój znajdujący kontynuację w przelotnym wzruszeniu. W horyzontalnej wizji przyrody, tym co ujrzysz w otwartej Dali będzie Ogrom odpowiednio do swej wielkości wywołujący w tobie uczucie Wzniosłości, znowuż, gdy uwagę swoją skupisz na świecie przyrody ożywionej, w obiektach żywych różnych wielkości, to w wyniku przyglądania się ich naturze i zachowaniom znajdziesz - poza wieczną rywalizacją i brutalnością konieczną ze względu na proces adaptacji i selekcji, - cały asortyment czynności i działań neutralnych bądź pokojowych, niejednokrotnie będących powodem powstających w tobie przyjaznych uczuć. 
Gruba sikorka przeczekująca cierpliwie i nieruchowo ulewę pod zadaszeniem, zachowuje się normalnie i neutralnie, mimo to, obraz tej ptasiej prozy życia uspokoi cię i być może, przez krótką chwilę wprowadzi w dziwny hipnotyczny stan umacniany monotonią deszczu.  
Ostatnio ujawniony eksperyment na szympansach od urodzenia zamkniętych na trzydzieści lat w pomieszczeniu o sztucznym świetle, którym przez cały ten czas nie było dane ujrzeć światła dziennego, w końcu w pięknej pogodzie wypuszczonych na przygotowany plac, z jednej strony jest przykładem ludzkiej podłości, z drugiej unaocznia nam w sposób niepowtarzalny ekspresję szympansiego szczęścia i radości. Grupa tych biednych osobników wykonywała typowe dla siebie ćwiczenia gimnastyczne na drabinkach i linkach, gdy nagle ściana stojąca naprzeciw, zawsze ciemna i nieruchoma, w niektórych miejscach zaczęła się przesuwać odsłaniając im zjawisko świetlne, którego zmysłami swymi grupa ta nigdy nie doświadczyła. Gdy już żelazne drzwi i okna zatrzymały się, te smutne i zdziwione stworzenia, niektóre już siwiejące ze starości i zmęczenia otaczającym je przez trzydzieści lat materiałem, zaczęły nieśmiało wyglądać, jak gdyby spodziewając się, że jakaś nieznana siła szybko je stamtąd wytarmosi i pożre. Siwiejące i posępne oblicza szympansów, jedno po drugim zaczęły ukazywać się w drzwiach głównych prowadzących na osłoneczniony plac. Ostrożnie, krok po kroku, obok siebie przekroczyły próg budy, w której ludzka pomysłowość nakazała im pozostać przez trzydzieści lat - od 1983 roku. Gdy zorientowały się, że nie grozi im żadne niebezpieczeństwo, czując na ciele dotyk słońca i łagodnego powiewu, z wielkim uśmiechem zaczęły się wzajemnie obejmować, dając tym jednoznaczny wyraz swojej radości. Jeden z szympansów dążył do kolejnych objęć, lecz odkrycie to wywarło zbyt wielki szok i zdumienie u innych, by chcieli spędzać te pierwsze chwile na nowej ziemi w objęciach swoich towarzyszy, toteż ruszyli czem prędzej na przygotowane drewniane konstrukcje i w pozostałe miejsca otwartego terenu, omijając wyciągnięte ramiona uradowanego szympansa. 
 Jeżeli po obejrzeniu tego dokumentu będziesz się upierał i kręcił sofistycznie, że ta wyraźna szympansia radość i szczęście jest naszym antropomorfizmem nałożonym w wyniku błędnej interpretacji zwierzęcych zachowań na ich pozbawioną emocji naturę, a nie autentycznym jej wyrazem, uznam, że zagubiłeś naturalne poczucie rzeczywistości umożliwiające trafną ocenę pewnych jej zjawisk zastępując je oddalonymi od niej i mętnymi konstrukcjami odrywającymi cię od przyrody, w której znalazłeś swoją genezę i, z którą jesteś spleciony tysięcznymi uwarunkowaniami i podobieństwami na wielu jej szczeblach, konstrukcjami powołanymi w celu wyobrażeniowego przeniesienia twojej ludzkiej uduchowionej natury na bezpieczny tron czystej abstrakcji, gdzie Myślenie jest oddzielone od Życia, a nie traktowane, jako Życia tego przejaw. Zachowasz się podobnie do kogoś, kto wyrzeka się swojej rodziny przygnębiony obecnością jakiegoś szkaradztwa siedzącego w jej wnętrzu, którego symptomy czuje także na sobie i odrywając się od niej łudzi się nadzieją, że także odetnie się i od tego szkaradztwa. Tak właśnie czyni ten, kto dostrzegając w zwierzęcej naturze jakąś ułomność, odżegnuje się za wczasu od jakiegokolwiek z nią związku, tworząc argumentacyjne i abstrakcyjne fortyfikacje. Jest to niepokojący przejaw sceptycznej umysłowości szukającej sposobności, by pozbyć się wspólnych korzeni z innymi gatunkami, do tego celu generującej pojęcie antropomorfizmu, którego już samo przyjęcie obradza w tragiczne dla zwierząt konsekwencje, bowiem człowiek odcinając się raz na zawsze od wspólnego Pnia Życia i wyrastających z niego behawiomorfizmów -, tzn. zachowań, cech, dyspozycji w wielu gatunkach podobnych naszym – udziela cichego przyzwolenia najbardziej wymyślnym i okrutnym eksperymentom na zwierzętach. Może powiedzieć wtedy:  

Nic się przecież złego nie dzieje, kiedy cierpi stworzenie do nas niepodobne. Na dobrą sprawę nawet nie wiemy czy odczuwa ono ból, a jeśli tak, to na pewno inny od Naszego. Tym bardziej nie powinniśmy dopuszczać myśli, że doznaje ono krzywd psychicznych, bo to już byłoby antropomorfizmem.

 Największym przeciwnikiem twoich sceptycznych zapatrywań będą Twoje własne uczucia wobec obrazu szympansiego wyzwolenia. Ufundujesz je na mimowolnym, intuicyjnym i co najważniejsze, trafnym rozpoznaniu przejawów i ekspresji zachowań zwierzęcych, w których zidentyfikujesz własną naturę i naturę całego ludzkiego gatunku. Odczucie i świadomość, że istoty ludzkie zachowałyby się podobnie w takiej sytuacji i, że prawdopodobnie sam skoczyłbyś w objęcia towarzysza trwającej trzydzieści lat niedoli, powiązane z empatią w stosunku do tych niczemu winnych stworzeń, podniosą twoje uczucia do poziomu wzruszenia. Twoje uczucie żywione do tego przejawu przyrody, będzie miejscem, w którym twoja natura, zakomunikuje ci, żeś związany z tym światem istot niższych. Nawiasem mówiąc, by przekonać się o tym, że zwierzęta potrafią się cieszyć i okazywać sobie radość, a my za sprawą empatii zdolni jesteśmy z nimi w radości tej się jednoczyć i tym jednoczeniem wzruszać, nie trzeba było więzić szympansów przez trzydzieści lat, wystarczyłoby wziąć dowolnego psa ze schroniska i przyglądać się uważnie jego zachowaniom, od psiej postaci przygnębienia i strachu przechodzących w psią postać entuzjazmu i cieszenia się życiem, od nieufności i lęku w stosunku do człowieka w dozgonną wdzięczność za personalnie okazaną serdeczność i troskę. Powiedziałbym nawet, że pies taki ma poczucie bycia wybrankiem, co nie pozostaje bez znaczenia dla jego poziomu szczęścia i umocnienia piesko-ludzkiej więzi. 

uczucia wiązane ze sztuką

Kieruję swą uwagę na sztukę, nie bez powodu, bowiem to właśnie ona wzrusza najczęściej. Do samej jej natury i istoty nie będę prowadził dociekań ani też żadnych jej koncepcji nie będę sobie przeciwstawiał, żadnej z nich z osobna analizował, właściwie nic o niej nie wiem po tym wszystkim, co próbowałem się o niej dowiedzieć i w ostateczności mogę powołać się tylko na swoje przeżycie, uczucia i stany za jej pośrednictwem budzone, a w szczególności na to najintensywniejsze, ale jakże rzadkie, uczucie wzruszenia. Powracając znowu pamięcią do niego, powoli zrekonstruuję proces jego pojawienia się, fenomeny, treści, warunki i oddziaływania wytworów i kreacji, być może dostrzegę dotąd niewidzialne nici łączące mnie samego z tym obszarem ludzkiej wytwórczości. Nie sposób dosięgnąć istoty zagadnienie nie próbując domniemywać przy tym o czynnościach i mechanizmach umysłu i uczuć mających charakter ogólnoludzki, toteż poza własną pamięcią mam świat Innych, obecny mi właściwie za sprawą wczucia się. Ten dostępny nam wszystkim sposób dookreślania i wypełniania miejsc nieokreślonych, podobnie do wzruszenia, z subiektywnej płaszczyzny immanencji przenosi nas w przestrzeń intersubiektywną, w której ujawniają się wspólne właściwości i cechy Człowieka. Nie rozwodzono się wcześniej nad wzruszeniem, choćby z obawy przed posądzeniem o tkliwość i zniewieściałość, stąd też nie ma śladów w słowie pisanym na temat tej czynności psychicznej i dlatego introspekcja i wczucie się w naturę ludzką pozostają jedynymi a być może i najwłaściwszymi sposobami badania tego zjawiska. 

 Myśląc o wzruszeniu nad sztuką i przywołując w pamięci momenty wzruszenia zauważam, że jest ono zintensyfikowanym przeżyciem estetycznym przemieniającym się w momencie wzruszenia w przeżycie egzystencjalne. Staje się tak z uwagi na przedmiot wzruszenia będący nośnikiem treści na tyle doniosłych dla twojej własnej egzystencji, że aż powodujących w tobie wzruszenie. Obcując z wytworem artysty dociera do ciebie świadomość niezależnego od ciebie Piękna i, choć uprzytamniasz sobie prawdę, iż rola twa jako odbiorcy nie jest pasywna, ale że uczestniczysz aktywnie w rozpoznaniu dzieła i w nadawaniu mu znaczenia, to mimo to, masz wrażenie oddalenie od niego i umniejszysz siebie jednocześnie powiększając rozmiary dzieła – ta narastająca dysproporcja prowadzi cię do przeżycia estetycznego z powodu świadomości Piękna narodzonego poza tobą i do wzruszenia, wokół którego może krążyć myśl: 

jak coś tak pięknego mogło powstać? Ja znowu, wobec tego jestem czymś tak nikłym, że jedynym co mi pozostaje, to doświadczać własnej małości i kruchości naprzeciw wytworu ponadczasowego i wzruszać się tą dziwną zależnością. To naprawdę powstało, choć nie miałem w tym żadnego udziału a teraz to przeżywam. Wzruszam się i poczuciem bliskości z bratnią duszą, która jak gdyby tworzyła to dla mnie, tak chcę aby było. To nasza ponadczasowa łączność jest powodem wzruszenia. Ponadczasowa Jedność.  

Innym razem dzieło przypomni ci o czymś koniecznym i nieodwołalnym – przemijaniu, rozpadzie i śmierci i w wytworzonych barwach, obrazach lub słowach dostrzeżesz jak za mgłą swój własny byt i wszystko, co ci bliskie i urośnie w tobie bunt bezsilności, że niczego nie zdołasz ocalić i znikniesz ze wszystkim w niepamięci. Zapatrzysz się w Dal obrazu i w kontemplowanej głębi znajdziesz odległy i smutny kres. Mimo tego nie będziesz rozpaczał nad własną skończonością, lecz wzruszysz się z jej powodu, bowiem twoja skończoność pozostanie uwznioślona w przeżyciu estetycznym. Zagłębisz się w paradoksalnej refleksji nad własną przemijalnością i ponadczasowością Dzieł, przed tobą i po tobie w sposób zbliżony działających na odbiorcę. Na chwilę znajdziesz się poza sobą, we własnej kontynuacji, w kimś, kto odczuje to podobnie lub tak samo, jak ty i odetchniesz od świadomości własnej skończoności przyjmując nadchodzące poza twoją subiektywnością, niemalże tożsame z nią przeżycia – jeszcze nieobecnego, a już bliskiego ci Człowieka. Staniesz między czekającą cię śmiercią, a niezależną od ciebie odradzającą się aktywnością stanów i uczuć, co do których byłeś przekonany, że są wyłącznie twoje. Powiesz:  

nie wszystko wraz ze mną się rozpłynie, budzić się będzie pomimo mojej nieobecności - w Innym

 To wzruszenie prospektywizujące zrodzone z istoty przemijania zawartej w sztuce. Unicestwisz siebie i najcenniejszy ci świat, ale zaraz po tym uprzytomnisz sobie, że nie będziesz końcem dla rzeczy i zjawisk, stanów i wartości wrośniętych w twoją indywidualną naturę bądź pozostających w integralnych i zażyłych z nią zależnościach i wykroczysz poza swój koniec, w ich ciągłość, jak gdyby zachowując najcenniejszy ten świat poza granicami postępującej nicości.  
Osobliwy rodzaj wzruszenia pochodzi z istoty przeminięcia. Sztuka przejawia się wyrazami przeminięcia i opowiada o nim. Wczucie się w przeminięcie, przeżycie go i identyfikowanie się w nim budzi nastroje sentymentu i nostalgii – wzruszenia retrospektywizujące. Zagłębiając się w dziele zaczniesz wspominać stworzony w nim świat. Ożyje on w tobie ale także ożyje świadomość jego utracenia. Jakże dziwne jest to, że obdarzasz świat nigdy ci niedostępny wspomnieniem i smucisz się z powodu jego przeminięcia. Tak jak wcześniej umieszczając swoją naturę poza sobą, w nieobecnej przyszłości, wzruszałeś się prospekcjami, tak teraz, sprowadzasz swój byt do nigdy niezyskanej a już straconej przeszłości i wzruszasz się retrospekcjami. I tak za sprawą Dzieła rozciągasz swoją egzystencję w przyszłość, wiedząc, że jej tam nie będzie i w skończoną przeszłość, która nigdy nie była twoją przeszłością tylko przeszłością i marzeniem Innego, jego narracją poczętą w tęsknocie za czymś utraconym lub nieosiągalnym.  

literatura

Czytając dzieło literackie nieświadomie liczysz na to, by z unikatowego złożenia komponentów takich jak: miejsce, czas, akcja i osoba wyłaniał się spisany scenariusz twojego życia. Bezpośrednie odczucie pokrewieństwa z tym światem i z tą osobą odszyfruje na nowo twoją egzystencję, rozjaśni ją miejscami, czyniąc bardziej czytelną, gdyż każda korelacja i doświadczana zgodność wskaże na ciebie samego, odwrotnie do tych wszystkich historii niezdradzających z tobą żadnego związku, które pozostaną ci obce i nic nieznaczące. Gdy powiążesz mocą wewnętrznej konieczności swoją naturę z naturą postaci wykreowanej, to jej czas, miejsca i działania potraktujesz jako jej współistotne i współistotne tobie, a następnie tą całość umieścisz w horyzoncie przeminięcia i spojrzysz na nią z niedowierzaniem, jak gdyby wydarzyła się ona tobie. Powiązaniem tym zatrzesz chwilowo różnicę między swoim ja a ja postaci i ulotnie wczujesz się w jej świat, co doprowadzi cię do tymczasowego zespolenia z nim i w następstwie, do oderwania od niego, czemu towarzyszyć będzie uczucie nostalgii. 
Inne dzieło literackie już tylko będzie trwać naprzeciw ciebie niedostępne w swojej samoistności i przez dzielące cię od niego granice, które w rzeczywistości są granicami między jego twórcą a tobą, nie dostąpisz żadnego z nim zjednoczenia, mimo to twój stosunek do niego będzie fragmentarycznie barwiony nostalgią, czego przyczyną pośrednią będzie niewyraźne współczucie do jego twórcy, który stworzył je z tęsknoty za czymś utraconym bądź w pragnieniu do czegoś nieosiągalnego. I choć z nikim i z niczym nie będziesz siebie identyfikować i wręcz poczujesz dystans do wszystkich postaci i obojętność do całej scenerii, to z czasem twój stosunek do nich złagodnieje i pozwolisz im trwać i wyrażać się w tekście, później obdarzysz je sympatią podobną do tej, którą obdarzasz członków swej rodziny i ogarnie cię nastrój przeminięcia na myśl, że ten świat, do którego się przyzwyczajasz powoli się wyczerpuje i postacie, którym uważnie życiu się przyglądasz wraz z ostatnimi stronicami stracą swoje istnienie.  

obraz filmowy

Kierując swoją uwagę na obraz filmowy widzę w nim wiele momentów tworzących wzruszenia. Nawet najtwardszy drągal za sprawą obrazu filmowego może się wzruszyć pomimo , że całą swoją mocą będzie się przed tym zapierał udając niewzruszenie, obojętność i jaka niemoc go dopadnie, gdy pomimo tych wysiłków maskujących uczucia wypłynie z niego łza wzruszenia i przeklnie siebie w duchu za swoją słabość i chwilowo zwątpi w swoją twardą, męską naturę! W minionych dekadach okresu wojennego mężczyźni skądinąd wykazujący się niezwykłą odpornością psychiczną na froncie, bardzo szybko ulegali wzruszeniu podczas seansu filmowego. Pierwszym obrazem skłaniającym ku temu był ukazany heroizm braterskiej walki i upadku, drugim klisze życia rodzinnego lub miłości powodujące tęsknotę za czymś, co prawdopodobnie nie nadejdzie. Dowodzi to temu, że uczucie to jest dość powszechne w naturze ludzkiej i nie wiąże się, w przypadku płci męskiej, z rozchwianą naturą a tylko z właściwym rozpoznaniem wartości, mówiąc dokładniej - ze świadomością ich tracenia. Obrazy filmowe unaoczniają na różnych przykładach tą niezmienną prawdę dotyczącą naszego życia, że wszystko, co ma dla nas wartość, rodzi się, rozwija i wyczerpuje, zmierzając do upadku. 
Najpierw mimowolnie wczuwasz się w konkretną postać bądź scenę, przez co doznajesz różnych stanów, z których wywodzi się wzruszenie, twoje uczucia kierują się wtedy na przedmiot będąc przez niego pobudzane. Następnie naświetlona klisza powraca do ciebie i łączysz przedmiot twoich uczuć z własną przeżywającą podmiotowością. Obraz filmowy nachodzi na ciebie i to, co tylko znaczyłeś swoimi uczuciami staje się dla ciebie znaczące. Swoje stany i uczucia z przedmiotu obrazu filmowego przenosisz na siebie orientując się, że to, co zostało ukazane w nim, a co było tych stanów i uczuć pierwszą przyczyną znajduje przełożenie na kategorie i aspekty twojego bycia. Przez co drugą przyczyną wzruszenia stajesz się ty sam, uczestnik tego dramatycznego spektaklu i to, co darzysz sympatią i troską. Z tego poziomu schodzisz w krąg uniwersalnej konieczności odczuwając prawdziwy Weltschmerz; jeśli wzruszyłeś się wieczną rozłąką dwojga zakochanych nasączysz nią cały znany ci świat i ujmiesz go w powszechnie obowiązującej konieczność rozpadu, któremu podlega wszystko, co dla nas najświętsze; jeżeli wzruszenie twoje powstało przeciwko postaci cierpienia, nie skupisz się na nim jako na odizolowanym przypadku, ale w swojej bezsilności przyjmiesz prawdę, że będzie ono zawsze nierozłącznie towarzyszyło wszelkiemu istnieniu. 
Ku swojej uciesze w obrazie filmowym poza momentami wzruszającymi w stronę rozpaczy odnajdziesz momenty do uniesień radosnych, wzruszeń błogich, skupiających całe piękno, dobro i nadzieję w jednym uczuciu, dzięki czemu przez chwilę będziesz żywym zaprzeczeniem wiecznego prawa rozpadu. Uczucie to zainauguruje scena obrazująca motyw zjednoczenia. Jako, że uradowałeś się zjednoczeniem ukazanym w powrocie do siebie, w odnalezieniu siebie, w wybaczeniu sobie, w porzuceniu zemsty, to w następstwie tej radości zreflektowałeś się nad obecnością siły stawiającej opór prawu unicestwiania, przeniosłeś znowu z konkretu uczucia na całość i pokrzepiłeś się myślą, że tyle w świecie piękna i dobra płynącego ze zjednoczenia, Jedności, tam przecież, gdzie ono następuje, czas wydaje się stawać w miejscu, zaś życie sprowadzać do tej jednej chwili, jak gdyby, to ona stanowiła jego sens. 

muzyka

Zmieniając przedmiot dociekań na muzykę nie będę jak sądzę odosobniony przypisując jej szczególne miejsce w obszarze omawianych uczuć. Pociąga ona je raz to we wzruszenia retrospektywizujące a innym razem w sferę przeżyć prospektywizujących. Jest ona medium tego, co się wydarzyło, a co wypełniasz treścią swoich wyobrażeń starając się przeniknąć w epokę, czy też dekadę jej powstania, stąd używając przyrodzonej ci własności jaką jest wczuwanie się, odrywasz swoje życie od doczesnych i materialnych ram, we wschodzącej aurze ukazuje się przywołany, miniony świat a w nim ty, jako nieobecny. Twoja faktyczna nieobecność w nim i iluzja obecności tworzona wczuciem, staje się źródłem wzruszeń retrospektywizujących, nie ma bowiem tego świata i ciebie nigdy w nim nie było ale teraz, aktualnie jest, tylko w tobie, a ty jesteś w nim, jako nieobecny. Stoisz i się mu przypatrujesz, znowu jesteś w oddali a pragniesz w nim uczestniczyć. Twoja materialność przykuwa cię do doczesności, ale wezbrana fala uczuć i obrazów unosi cię w przeminięcie, odrywasz się od brzegu doczesności i wiesz, że nigdy nie dosięgniesz tego utraconego świata, gdyż jest on przeminięciem, niedokonanym czasem twojego życia a jednocześnie czasem dokonanym i minionym, przeżywanym i skończonym jemu współczesnych. Ten czas został Ci odebrany i czujesz się w nim niespełnionym, będąc już na zawsze w nim nieobecnym doznajesz tęsknoty za nim i żalu, w zubożeniu swoim i wybrakowaniu, w tym wszystkim, czym cię nie było. 

 Jako, że twoje życie jest brakiem twojej niedokonanej przeszłości jest i będzie też brakiem niedokonania twojej przyszłości. Pewien rodzaj muzyki uprzytomni Ci jak wielki dzieli Cię dystans od własnych pragnień do ich spełnienia, przez co przyszłość w takiej postaci o jakiej marzysz, pozostanie tylko w tym marzeniu, nigdy zaś w jego wypełnieniu. Przeżyciem estetycznym dotykasz najczulszych punktów swojej natury i również przez to też, tak udaje Ci się postrzegać naturę Innych. W błogim stanie tego przeżycia utrzymywanego muzyką oczyszczasz ze wszystkich niedoskonałości siebie, ale też każdy kogo utworzysz i o kim pomyślisz promienieje nieskazitelnie współistniejąc na granicy melodii i wspomnienia. Ponieważ twoje pragnienia i pamięć są tworzywem, któremu muzyka nadaje formę. Odrywasz się od tego, co jest rzeczywiste i za jej sprawą nadajesz światu i osobom najszlachetniejszych cech i własności projektując to następnie w swoją przyszłość, żywiąc przy tym jakby nadzieję, że temu idealizowanemu przedmiotowi twoich przeżyć odpowiada niezależny od ciebie, samoistny byt, w którego obszar podążasz. Tymczasem jest to byt rzeczywiście samoistny, lecz nieposiadający żadnego związku z przedmiotem twoich przeżyć. Wszystko bowiem czym on się stał, zostało mu przez Ciebie nadane wszystkim tym, czego pragniesz. Dryfujesz zupełnie sam w swoich mirażach, w tym oceanie własnych halucynacji nie dopływasz do brzegu, w którym złączyłyby się te dwa horyzonty. Wybudzasz się z przeżycia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz