Gdy współlokator K. zasypia, mi pozostaje do sześciu godzin aktywności. Staram się zachowywać ostrożnie. Cicho przekradam się w kierunku zlewu to umyć kubek, to umyć zęby. Przy okazji wyłapuje swoje oblicze w lustrze. W oczach polisemia, ich wyraz ma więcej niż jedno znaczenie. „Odczuwa silnie potrzebę miłości i intymnego kontaktu z bliźnimi, ale zachowuje dystans wobec świata. Sentymentalizm powściąga surowością i ascetyzmem”.
Po drodze zahaczam o drążek. Podciągam swoje ciało na nim. Ciało jest ciężkie, kiedy musisz je dźwigać na rękach. Myślę o tym ile mięsa od maleńkości mi przybyło. Zbita tkanka cielesna zawisa na drążku. Dość szczupłe ręce dźwigają potężny kadłub. Drążek nie pęka. Mitologizuje historię swojego podciągania. Łapię uchwyty do pompek i podnoszę swój tułów. W lustrze znika pulsująca żyła z czoła. Dawno temu straciłem wiarę w sensowność tych ćwiczeń. Ceremonia obmycia dłoni, po czym przyrządzam dwie kanapki z żółtym serem, sosem paprykowym i sałatą. Robię to z ogromną ostrożnością, mimo to przedmioty upadają na podłogę. Nóż i plastykowe talerze trzymane delikatnie wypadają z rąk. Przyglądam się czy K. dalej śpi. Lampka ogrzewa małe poletko na biurku. Wzrok przyzwyczaja się do ciemności i już po chwili zauważam bladą twarz K. spoczywającą na poduszce. Wyślizgują się one powodując w tym cichym pokoiku hałas. Trzymam je zbyt lekko, zupełnie jakbym samym sposobem trzymania nie chciał narobić zamieszania. Tymczasem wybucha niespodziewany harmider. Podnoszę wszystko przeklinając w duchu.
Każdy przedmiot zajmujący miejsce w pokoiku ma swoją historię: czas, miejsce, okoliczności zakupu, przeznaczenie, czyli funkcję, częstotliwość używania. Rzeczy pozbawione celu i funkcji są metodycznie uprzątane, dokładnie jak trupy mrówek wynoszone przez robotnice w stosownie do tego przygotowane miejsca. Mała sfunkcjonalizowana przestrzeń nie przypomina pracowni artysty. Jest natomiast estetyzowana. Przedmioty z reguły zajmują stałą pozycję. Ciało ma dość precyzyjnie wymierzoną trajektorię ruchów - określone miejsca przedmiotów wymuszają ich mechaniczność. Nie są to zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Względy ład jest przecinany okresami dezorganizacji, w których czuję się dobrze, zupełnie jak kot w powykręcanym prześcieradle.
Po drodze zahaczam o drążek. Podciągam swoje ciało na nim. Ciało jest ciężkie, kiedy musisz je dźwigać na rękach. Myślę o tym ile mięsa od maleńkości mi przybyło. Zbita tkanka cielesna zawisa na drążku. Dość szczupłe ręce dźwigają potężny kadłub. Drążek nie pęka. Mitologizuje historię swojego podciągania. Łapię uchwyty do pompek i podnoszę swój tułów. W lustrze znika pulsująca żyła z czoła. Dawno temu straciłem wiarę w sensowność tych ćwiczeń. Ceremonia obmycia dłoni, po czym przyrządzam dwie kanapki z żółtym serem, sosem paprykowym i sałatą. Robię to z ogromną ostrożnością, mimo to przedmioty upadają na podłogę. Nóż i plastykowe talerze trzymane delikatnie wypadają z rąk. Przyglądam się czy K. dalej śpi. Lampka ogrzewa małe poletko na biurku. Wzrok przyzwyczaja się do ciemności i już po chwili zauważam bladą twarz K. spoczywającą na poduszce. Wyślizgują się one powodując w tym cichym pokoiku hałas. Trzymam je zbyt lekko, zupełnie jakbym samym sposobem trzymania nie chciał narobić zamieszania. Tymczasem wybucha niespodziewany harmider. Podnoszę wszystko przeklinając w duchu.
Każdy przedmiot zajmujący miejsce w pokoiku ma swoją historię: czas, miejsce, okoliczności zakupu, przeznaczenie, czyli funkcję, częstotliwość używania. Rzeczy pozbawione celu i funkcji są metodycznie uprzątane, dokładnie jak trupy mrówek wynoszone przez robotnice w stosownie do tego przygotowane miejsca. Mała sfunkcjonalizowana przestrzeń nie przypomina pracowni artysty. Jest natomiast estetyzowana. Przedmioty z reguły zajmują stałą pozycję. Ciało ma dość precyzyjnie wymierzoną trajektorię ruchów - określone miejsca przedmiotów wymuszają ich mechaniczność. Nie są to zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Względy ład jest przecinany okresami dezorganizacji, w których czuję się dobrze, zupełnie jak kot w powykręcanym prześcieradle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz