Po mojej lewej przymglona szyba a od prawej przypiekany policzek. Co za dysonans, tak dysonans do odpowiednie słowo. Zamierzyłem się, aby zewnętrzną stroną dłoni przetrzeć tę szybę, lecz gest ten wnet skojarzył mi się z gładzeniem kobiecego policzka. Nie uczyniłem tego. Po namyśle zdecydowałem: zrobię to wewnętrzną stroną mojej dłoni. Przy tym dołożę wszelkich starań by wyszło to jak najbardziej naturalnie, tzn. tak jak robią to wszyscy: szybko, nerwowo tzn. w jedną i drugą stronę w dół i w górę na boki na ukos kołowato, niedbale, zamaszyście. Nie dokładać najmniejszych starań do tak trywialnych spraw jak przecieranie szybki w busie! To ma być spontaniczne rzucenie łapy na szybę. Wewnętrzna strona dłoni, jako szmata na zaparowaną szybę to ma być.
Godzinę później
Siedzę w Starbucks Coffee i tak 10 metrów ode mnie dziecko frytki je. Takie zahipnotyzowane się we mnie wpatruje. Powoli przeżuwa frytkę za frytką, dziamie a ja tam nieopodal na fotelu w SC tak przelotnie zerkam i tak mi się śmiać chcę, bo to nie pierwszy raz. Przytyte dziecko z czerwonymi licami w milczeniu zahipnotyzowane. I patrzyło na mnie. To ja byłem tym rozmazanym tłem jego doznań smakowych. Tak jak rozmawiasz z kimś przez telefon i patrzysz na coś albo bawisz się czymś, rysujesz coś i to coś staje się tym, co słyszysz, słyszenie pokrywa się z wiedzeniem, to ono, to dziecko podobne miało stopienie zmysłów w jeden substancjalny stan, tyle, że smaku i widzenia. Nie byłoby to niczym nadzwyczajnym, ale się okazało, że to BABA a nie dziecko. Dziecko wstało i poszło w moją stroną, bo nieopodal SC była toaleta. Zbliżało się i przybywało mu wieku z metra na metr. Ten powoli przesuwający się walcowaty knot niski i szeroki w odległości dwóch metrów ode mnie miał 40 lat i był BABĄ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz