sobota, 1 stycznia 2011

bycie zapomnianym i intertekstualność w myśleniu


Spotkać kogoś po dziesięciu latach, ten ktoś cię nie poznaje, nie przypomina sobie ciebie, ty pamiętasz jego imię, jego miejsce zamieszkania, wspólny wypad do Krakowa. Patrzysz na niego jak na bliską osobę z Alzhaimerem. Nie zna mnie, nie pamięta mnie. Nie została potwierdzona przeszłość. Wydawało się, że jej nie było.

MC nie wrócił z Tychów. Miała być Fabryka, lecz się nie chciało ruszać. Pozostała przydrożna karczma. Czekałem jak setki tysiące na ten nowy rok. Przy każdym nowym odliczaniu jest inaczej. Marzenia się nie spełniały, bo ich nie spełniałem. Nie można się niczym rozczarować, jeśli nic się sobie nie obiecuje.

Zbliża się sesja a zainteresowanie nauką spada. Setki godzin na przygotowania, czytywania, pisywania prac, wstawania wracania, czekania nudzenia. „Wystrzegać się pytań o sens”. „Człowiek, jako konsekwencja przyjmowanych przez siebie założeń”. „Pomiędzy ja realnym a ja idealnym, można grać kogoś albo siebie”. „Jeśli coś nie działa to próbuj innych sposobów”. ”Szanuj każdego jak przyjaciela swego”. „Nigdy nie bądź od kogokolwiek zależny”. „Nigdy nie myśl, że przeszłość jest lepsza od przyszłości”. „Nigdy nie okazuj romantyzmu”. „Działaj, nie myśl!”… Ciąg uświęconych zasad stawia do pionu w sytuacjach kryzysowych. System zdalnie sterowany, „możliwość specyfikacji własnych prawidłowości”, elastyczna i plastyczna masa, „w labiryncie podobnych do siebie korytarzy” też można czuć się dobrze. Gorzej gdy w ogrodzie mamy tylko „zamarzniętą wodę w fontannach”. Program vh1: music sounds better with you. Bricolagowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz