poniedziałek, 6 lutego 2012

mdłości Sartre'a i mdłości z życia. nietypowe zdarzenia


Czytam Sartre'a Mdłości. Pisze on na s. 95 Unikać literackości. Trzeba pisać rozpędem pióra; nie szukając słów. Tak właśnie się to czyta. Niedopracowane pod względem literackim. Czy to było zamierzeniem Sartre'a aby takim stylem zobojętnić czytelnika życiem budząc w nim mdłości? W aspekcie filozofii to powtórka z egzystencjalizmu. Brnę przez tekst w poszukiwaniu olśniewających refleksji o doświadczaniu mdłości. Dotychczas natrafiłem na piękny ustęp o postrzeganiu samego siebie: Na ścianie jest biały otwór, lustro. To zasadzka. Wiem, że w nią wpadnę. No tak. W lustrze ukazał się szary przedmiot. Zbliżam się i spoglądam, nie mogę już odejść. To odbicie mojej twarzy.(s.47) Oddzielił on swoje ciało od siebie samego i spojrzał na nie oczyma innych. Jest to przedmiot posiadający własności materialne. W miarę trwała i zastygła bryła fizyczna, średniej wielkości obiekt cielesny. Można go opisać w kategoriach jakości materialnych i przestrzennych - jest mierzalny i określony. W tym ciele jest jądro. Świadomość. Kolejny fragment ze strony 174: Więc to są mdłości: ta oślepiająca oczywistość? Tyle się nad tym głowiłem. Pisałem. Teraz już wiem: ja istnieję - świat istnieje. I ja wiem, że świat istnieje. To wszystko. Ale jest mi wszystko jedno. To dziwne, że jest mi tak wszystko jedno pod każdym względem: to mnie przeraża. 
Czy przechodzenie w tunelu zaludnionym w centrum Gdańska powoduje te same mdłości? Setki przypadkowych osób pędzących gdzieś, bazar ze szpetną tandetą na sprzedaż, zimne betony i przeciągi. Mdłości z powodu nadmiaru materii cielesnej i wyprodukowanej przez ludzi. Wszędzie obecna bylejakość. Zlanie się z tym obrazem wywołuje mdłości. Inne miejsca to: biedronka, kluby: X, Y, Parlament, monciak Sopocki w sobotę i niedzielę nad ranem i wszędzie tam pijana, wulgarna i wymiotująca Młodość, akademiki 3 i 4 i płowiejące wspomnienie mojego tam życia, stare tramwaje, toalety w pociągach, mieszkania nieremontowane od lat sześćdziesiątych, osoby nigdy nie zmieniające ubrań, brzydota, chrześcijanie w kościołach, MSZE, ceremoniały pogrzebowe, kościelna muzyka organowa, filozofowie teistyczni, starzy zafiksowani tetrycy i stare kwoki ze swoimi pożółkłymi zeszycikami wykładające w uczelniach, pełne dumy i wyniosłości, małe okienka w kioskach a w nich zapchana malutka przestrzeń, w której z trudem można dostrzec twarz sprzedawcy, polskie małe miasta typu Słupsk i ludność ich wyległa na ulicach, większa część europy na wschód od Niemiec i na południe od Polski - wszystko to nadmiar brył materialnych i przestrzeni źle zagospodarowanych. Mdłości wywołują te reprezentacje. Trzeba stać się ich częścią albo ich unikać. Dokonują one inwazji i gwałtu na poziomie zmysłowym i estetycznym. Mówię to bez złości i bez nienawiści, choć wiem, że to wygląda na eksplozję pretensji i negatywnych emocji. To nic innego tylko głos mdłości.

Wcześniej K. czytając Mdłości w jednej chwili zasnęła wybudzając się po kilku sekundach nagłą konwulsją podrzucając książkę do góry i krzycząc. Przyśniła jej się kontynuacja urwanego wątku z książki. Wylatywała w niej za burtę okrętu.

Dzisiaj w nocy wybudzona krzyknęła Mamo?! Mamuś?! Patrzyła zagubiona w czeluść pokoju po czym zasnęła natychmiastowo.

Około miesiąca temu wybudzona nad ranem nagle krzyknęła: KOLORY!!! Byłem bliski zawału serca. Nie ma na świecie rzeczy powodującej we mnie tyle śmiechu co jej nagłe przebudzenia i natychmiastowe powroty do snu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz