W czasie lotu tylko mikrowibracje. Na zewnątrz przestrzeń otwarta, ale ograniczona. Obsługa pokładowa nie należała do najsympatyczniejszych. Odmówili mi dokładki. Podróż wzbogaciła mnie o kilka nowych milczeń z nieznajomymi. Najdłuższe było z kobietą w moim przedziale. Powiedziała przez telefon do męża „bubrzyczku”. Milczenie było wciągające. Cichy ciągły poświst wiatru tylko wzmacniał efekt zamilczania. Godzina za gadziną cisza. Stuka coś jakby niedokręcona blaszka. Świat rzeczy martwych, jako strumień świadomości terkotania, dudnienia, zgrzytania, stukania, kołatania, przechylania, wibrowania. Same zjawiska towarzyszące bez czegokolwiek, czemu mogłyby towarzyszyć. Świadomość żyje tylko nimi. Bierze je za podstawową daną i wokół niej obwija nitki interpretacji. W toalecie miauknięcie kota, tak jakby przelatującego w „completely opositive direction”. Poza zjawiskami towarzyszącymi nastąpiło osunięcie zjawiska centralnego: A więc leżałem tak sobie a służba donosiła, co rusz nowe potrawy i wtem taka to właśnie informacja: „Zjadłam potrave obfitą, gnuśnieje na łóżku, brakuje piwka i dobrego meczyku”. Była to wiadomość adresowana do mnie a nie tylko obojętne czemukolwiek pobrzękiwanie rozpędzonej, sunącej w białym tunelu maszynerii. Gdy ją doczytywałem po kilka razy próbując wychwycić jakiś istotny szczegół dla sprawy, niewyspane widmo z poczerwienionymi oczyma zerknęło przez szybkę mojego przedziału. To była jedna z tych postaci przekradających się korytarzami wagonów i zerkających na porozciąganych, powywlekanych na siedzeniach pasażerów. Każdy przedział ma inna dynamikę milczenia, może być ona: wygodna lub niewygodna, spięta albo odprężona, przerywana i ciągła, obcinana lub łączona spojrzeniami, obczytywana, przemyśliwana i ogradzana notebookami. Czasami milczenie dynamizuje „spojrzenie innego” zza szybki przedziału. Otworzyłem okno i buchnęło ostrym, rześkim powietrzem, ostrymi i rześkimi śnieżynkami. Skoczyć kiedyś ze spadochronem, albo bez.
wtorek, 21 grudnia 2010
podróż pociągiem i widmo człowieka
W czasie lotu tylko mikrowibracje. Na zewnątrz przestrzeń otwarta, ale ograniczona. Obsługa pokładowa nie należała do najsympatyczniejszych. Odmówili mi dokładki. Podróż wzbogaciła mnie o kilka nowych milczeń z nieznajomymi. Najdłuższe było z kobietą w moim przedziale. Powiedziała przez telefon do męża „bubrzyczku”. Milczenie było wciągające. Cichy ciągły poświst wiatru tylko wzmacniał efekt zamilczania. Godzina za gadziną cisza. Stuka coś jakby niedokręcona blaszka. Świat rzeczy martwych, jako strumień świadomości terkotania, dudnienia, zgrzytania, stukania, kołatania, przechylania, wibrowania. Same zjawiska towarzyszące bez czegokolwiek, czemu mogłyby towarzyszyć. Świadomość żyje tylko nimi. Bierze je za podstawową daną i wokół niej obwija nitki interpretacji. W toalecie miauknięcie kota, tak jakby przelatującego w „completely opositive direction”. Poza zjawiskami towarzyszącymi nastąpiło osunięcie zjawiska centralnego: A więc leżałem tak sobie a służba donosiła, co rusz nowe potrawy i wtem taka to właśnie informacja: „Zjadłam potrave obfitą, gnuśnieje na łóżku, brakuje piwka i dobrego meczyku”. Była to wiadomość adresowana do mnie a nie tylko obojętne czemukolwiek pobrzękiwanie rozpędzonej, sunącej w białym tunelu maszynerii. Gdy ją doczytywałem po kilka razy próbując wychwycić jakiś istotny szczegół dla sprawy, niewyspane widmo z poczerwienionymi oczyma zerknęło przez szybkę mojego przedziału. To była jedna z tych postaci przekradających się korytarzami wagonów i zerkających na porozciąganych, powywlekanych na siedzeniach pasażerów. Każdy przedział ma inna dynamikę milczenia, może być ona: wygodna lub niewygodna, spięta albo odprężona, przerywana i ciągła, obcinana lub łączona spojrzeniami, obczytywana, przemyśliwana i ogradzana notebookami. Czasami milczenie dynamizuje „spojrzenie innego” zza szybki przedziału. Otworzyłem okno i buchnęło ostrym, rześkim powietrzem, ostrymi i rześkimi śnieżynkami. Skoczyć kiedyś ze spadochronem, albo bez.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz